Podobnie rewelacyjny start koszykarze ze stolicy Dolnego Śląska w ekstraklasie zanotowali dwanaście lat temu - w sezonie 2002/2003. Taki sam wynik mieli też rok i dwa lata wcześniej. Tamte sezony zakończyły się dwoma złotymi i brązowym medalem.
Śląsk w tym sezonie gra bardzo dobrze, ale raczej ciężko oczekiwać, że sięgnie po złoto mistrzostw Polski. Zaskoczeniem będzie już znalezienie się wrocławian w wielkim finale, gdzie wydaje się, że miejsca zarezerwowane są już dla PGE Turowa Zgorzelec i Stelmetu Zielona Góra.
Pomimo tego, gra wrocławian robi wrażenie i obecnie zespołu Emila Rajkovića boją się wszystkie drużyny w lidze. Najbardziej przestraszony jest chyba zespół z Torunia, który już w poniedziałek pojawi się we Wrocławiu.
W drużynie prowadzonej przez Miliję Bogicevića występuje m.in. LaMarshall Corbett, groźny zawodnik na pozycji rzucającego obrońcy. To, co potrafi w ataku, pokazał m.in. w meczu z mistrzem Polski, PGE Turowem. Amerykanin rzucił wtedy 34 punkty, a jego średnia w sezonie wynosi 16,7. Corbett nie gra jednak równo w każdym spotkaniu. Z Turowem zdobył wspomniane 34 punkty, ale mecz później rzucił ich 13, aw starciu z Rosą Radom tylko 7.
– To jest groźna drużyna, mieli słabsze spotkania, ale udowodnili już, że potrafią grać w koszykówkę. My jednak będziemy chcieli zabrać im ich atuty i wygramy to spotkanie – mówi zawodnik Śląska Mantas Cesnauskis.
Twarde Pierniki mają w składzie kilku znajomych z Wrocławia. Po ubiegłym sezonie do Torunia przeniósł się uwielbiany przez kibiców w stolicy Dolnego Śląska Krzysztof Sulima. W Toruniu występuje też Mateusz Jarmakowicz i Jarosław Zyskowski junior, który wrócił do Polski po krótkim pobycie w USA i treningach.
Spotkanie Śląska z Twardymi Piernikami Toruń już w poniedziałek o godzinie 19:00 w Hali Orbita.
