Przed tygodniem wrocławianie wygrywając z Lechią Gdańsk 3:0 przerwali wiosenną serię spotkań bez wygranej i na dwie kolejki przed końcem rundy zasadniczej zajmują czwarte miejsce w ligowej tabeli.
– Ostatnio wszyscy mieliśmy wiele obaw związanych z kwestią mentalną. Nasze starania nad poprawieniem tego elementu zdały egzamin. Śląsk zawsze opierał swoje wyniki o grę zespołową i wiemy, że to jest klucz, którego musimy użyć, żeby w nadchodzących spotkaniach spełnić nasze cele – powiedział podczas czwartkowej konferencji prasowej II trener Śląska Paweł Barylski.
Do meczu z Lechem wrocławianie przystąpią bez Lukasa Droppy, Dudu Paraiby i Juana Calahorro, który w trakcie treningu doznał poważnego urazu kolana i nie zagra już do końca sezonu. Pod znakiem zapytania stoi też występ Krzysztofa Danielewicza, któremu w trakcie meczu z Lechią założono na głowie ponad 20 szwów.
– Dostałem wiadomość od lekarza, że wszystko jest w porządku. Miałem badanie tomografem i rentgen okręgu szyjnego. Nie czuję żadnego bólu i jestem przygotowany do najbliższego meczu. Jeszcze chwilę muszę poczekać na zdjęcie szwów. Zobaczymy tylko czy zrobimy to przed, czy po meczu w sobotę – tłumaczył Krzysztof Danielewicz.
Z kolei w zespole z Poznania w sobotę na pewno zabraknie zawieszonych za kartki Zaura Sadajewa i Darko Jevtica, ale trener Paweł Barylski podkreślił, że w sztabie szkoleniowym Śląska nikt nie zwraca uwagi na problemy przeciwnika.
– Lech jest stabilnym zespołem i nawet przy wypadnięciu kilku graczy ma możliwość zastępstwa. Musimy myśleć cały czas o naszej drużynie i o stworzeniu jedności w tych jedenastu graczach na boisku i 28. w kadrze. Oni muszą stworzyć jedną toczącą się kulę, która dobrze odnajdzie się i w ataku i w obronie – zaznaczył szkoleniowiec.
Mecz z Lechem rozpocznie się w sobotę, 26 kwietnia, o godz. 20.30 w Poznaniu, a już w środę, 29 kwietnia, wrocławianie zmierzą się na własnym boisku z Wisłą Kraków. Będzie to ostatnie spotkanie przed podziałem tabeli na grupę mistrzowską i spadkową.