Trzy punktowy rzut Jakuba Dłoniaka w połowie czwartej kwarty był iskrą, która zapaliła Śląsk Wrocław do odrobienia dziesięciopunktowej straty do zespołu Twardych Pierników Toruń. – Poszła jedna raca i reszta już potoczyła się po naszej myśli. Potem kolejna trójeczka, przechwyt i wróciliśmy do gry – komentował to spotkanie Jakub Dłoniak.
Trójka Dłoniaka nie była zwykłym rzutem po wypracowanej akcji. Zawodnik Śląska złapał w rogu boiska piłkę podaną przez Aleksandara Mladenovića wysoko, wysoko w niebo. Popatrzył na swojego obrońcę i wyszedł do góry. Publiczność zgromadzona w hali Orbita wrzała jak za najlepszych lat.
Trzy przeciętne kwarty
Wrocławianie przez trzy kwarty nie grali jednak wybitnie, a co najwyżej przeciętnie. Dali sobie narzucić styl gry gości z Torunia i nie potrafili rozbić obrony dobrze broniących rywali. W ostatnich 10. minutach było jednak zupełnie inaczej – charyzmatycznie, z ogromną energią i wolą walki.
– To było trudne spotkanie. Bardzo trudne. Rywale postawili ciężkie warunki, a mecz nie układał się po naszej myśli. Muszę pogratulować swoim graczom, bo na siedem minut przed końcem przegrywaliśmy dziesięcioma punktami. To możliwe, ale niewiarygodne, lecz Śląsk po siedmiu kolejkach ma siedem zwycięstw – mówił po meczu trener Śląska Emil Rajković.
Najlepszym strzelcem wrocławian był Denis Ikovlev, którzy rzucił 18 punktów. Po stronie drużyny prowadzonej przez Miliję Bogicevića 21 punktów rzucił LaMarshall Corbett.
Śląsk Wrocław - Polski Cukier Toruń 84:80 (21:21, 21:21, 14:17, 28:21).
Śląsk: Ikovlev 18, Mladenović 16, Dłoniak 13, Kinnard 13, Trice 9, Cesnauskis 8, Skibniewski 3, Burnatowski 3, Gabiński 1, Tomaszek 0, Hyży 0
Polski Cukier: Corbett 21, Denison 14, Jankowski 12, Diggs 8, Comagić 7, Jarmakowicz 7, Sulima 7, Nowakowski 2, Zyskowski 0