Terminarz ułożył się fatalnie dla beniaminka ekstraklasy. W pierwszych trzech kolejkach wrocławianie zmierzyli się z drużynami, które w ubiegłych rozgrywkach stanęły na podium, a w dodatku aż dwa z tych trzech spotkań rozegrali na wyjeździe. Przegrali wszystkie mecze, ale nikt rozsądny nie liczył, że są w stanie wywalczyć choćby punkt.
– W meczu z Wisłą, który rozegraliśmy u siebie, trudno było oczekiwać zwycięstwa, ale mimo to mam pretensje do moich zawodników, że nie strzelali bramkarzowi z Płocka w górę bramki, lecz dołem, a w takich sytuacjach czuł się on znakomicie. Zabrakło nam także chorego Iwana Telepniewa. To zawodnik, który potrafi prowadzić grę i w odpowiednim momencie ją uspokoić – mówił po tym spotkaniu szkoleniowiec Śląska Piotr Przybecki.
Telepniew zagrał już w wyjazdowym spotkaniu z mistrzami Polski Vive Kielce i widać było efekty. Do przerwy wrocławianie prowadzili z utytułowanym zespołem całkiem wyrównaną walkę, a i porażka różnicą 9 goli wstydu im na pewno nie przynosi.
Teraz szczypiornistów Śląska czekają już łatwiejsze spotkania. Na początek zmierzą się w niedzielę o 17.30 z Chrobrym Głogów. Łatwiejsze, co nie znaczy, że nie trzeba będzie być w nich skoncentrowanym i walczyć aż do końcowej syreny.
– Wielu naszych piłkarzy dopiero uczy się gry w superlidze, z taką sytuacją jednak trzeba sobie umieć radzić. Musimy podchodzić do każdego meczu spokojnie i nie podpalać się, by cokolwiek ugrać. Dla nasz każdy mecz w superlidze, będzie bitwą i będzie bardzo trudny. Dlatego musimy być jak trzystu Spartan (śmiech). Walczyć do upadłego – przekonuje Przybecki.
Andrzej Lewandowski
