Debiutancki start wrocławianek w tych najważniejszych siatkarskich rozgrywkach klubowych trudno uważać za udany. Po czterech rozegranych meczach nie mają na koncie żadnego punktu i straciły już szanse na awans do kolejnej rundy. Ich jedynym dorobkiem jest wygrany set w Omsku z Omiczką.
Impel jest w tej grupie jedynie dostarczycielem punktów, czego jednak można było się spodziewać praktycznie już po losowaniu. Wrocławianki trafiły na bardzo silne zespoły, z których każdy ma ambicje zajść jak najwyżej w tych rozgrywkach. Dostrzega to także Tore Aleksandersen.
– Bardzo trudno grać w tych rozgrywkach, bo nie ma marginesu błędu. Wszystkie nasze pomyłki są natychmiast bezwzględnie wykorzystywane, ale gramy przecież z najlepszymi drużynami na świecie i mam nadzieję, że to w przyszłości będzie procentować – przekonuje norweski szkoleniowiec.
Impel gra więc już jedynie o honorowe pożegnanie z tymi elitarnymi rozgrywkami, niemniej trudno się spodziewać, żeby wrocławianki wywalczyły choćby jeden punkt, a tym bardziej wygrały jakieś spotkanie.
Rywalki bowiem na pewno nie odpuszczą. Po niespodziewanej porażce u siebie z Volero Zurych, Eczacibasi musi w czwartek wygrać za trzy punkty z Impelem, a potem powalczyć w Omsku, aby nie trzeba było niecierpliwie czekać na rezultaty spotkań z innych grup i liczyć, czy uda się zakwalifikować z trzeciego miejsca. To dla tak mocnej drużyny byłoby nieco wstydliwe.
Dlatego trzeba życzyć wrocławiankom choćby utrzymania formy z sobotniego, ligowego meczu z Tauronem Dąbrowa Górnicza, co powinno pozwolić choćby na nawiązanie walki z Eczacibasi.