– Zamalujemy haniebne, nienawistne i wulgarne napisy. Rocznie w ramach projektu Wrocławskie Centrum Sprawiedliwości Naprawczej usuwamy ok. 3 tys. takich napisów i znaków. To działanie unikalne, jedyne takie w Polsce. Nie tylko ze względu na skalę, ale także współpracę w ramach tego projektu – powiedział w poniedziałek Bartłomiej Ciążyński, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Wrocławia. Ciążyński razem z urzędnikami i miejskimi radnymi malował ścianę Szkoły Podstawowej nr 93 przy ul. Niemcewicza 29. – To przykład, symbol za którym idą realne i liczne działania we Wrocławiu.
Zgłoszenia od mieszkańców
Ciążyński podkreślał, że usuwanie nienawistnych symboli możliwe jest przede wszystkim dzięki samym wrocławianom, którzy zgłaszają takie sytuacje. A napisy usuwają skazańcy w ramach odbywania kary ograniczenia wolności np. prac społecznych. Dlatego miasto współpracuje z wymiarem sprawiedliwości, sądami i kuratorami. Usuwanie nienawistnych symboli nie byłoby również możliwe bez zaangażowania pracowników Wrocławskiego Centrum Integracji oraz Fundacji Dom Pokoju.
– To unikalny model w skali kraju. Osoby skazane na karę ograniczenia wolności trafiają do Wrocławskiego Centrum Integracji i mogą usuwać wskazane przez mieszkańców symbole – zaznaczyła Ewa Żmuda, dyrektor WCI. Z urzędnikami najczęściej współpracują osoby skazane za drobne kradzieże czy spożywanie alkoholu w miejscach publicznych.
Otwartość ważna jak nigdy wcześniej
Z powodu wojny na Ukrainie do Polski przedostało się ponad 2 mln osób. Szacuje się, że nawet 100 tys. uchodźców przebywa we Wrocławiu i okolicach. Dlatego to niezwykle ważne, żeby w tych trudnych czasach okazać im solidarność.
Ciążyński: – Walka z nienawiścią i rasizmem jest ważna dla władz Wrocławia. Zwłaszcza dziś, w czasach wojny w Ukrainie. Chcemy pokazać i przypomnieć, że we Wrocławiu każdy może czuć się jak u siebie. Chcemy pokazać dziesiątkom tysięcy naszych nowych gości i mieszkańców, że nie ma tutaj miejsca na mowę nienawiści, rasizm, ksenofobię i wszelkie przejawy dyskryminacji.
Ewa Żmuda dodała, że przy okazji rosyjskiej agresji nie zauważyła zwiększonej ilości symboli mowy nienawiści w przestrzeni publicznej.
– Nasi mieszkańcy są świadomi, nie wyrażają zgody na to, żeby takie znaki pojawiały się w przestrzeni publicznej. Fakt, że usuwamy blisko 3 tys. znaków rocznie nie znaczy, że jest ich więcej. To oznacza, że wzrasta świadomość naszych mieszkańców – zauważyła.
Same symbole i nienawistne napisy najczęściej pojawiają się na szkołach i na drogach dojazdowych do nich oraz na przystankach komunikacji miejskiej.