Koszykarze WKK Wrocław w finale pierwszej ligi przegrywają z zespołem Polfarmex Kutno już 0:2 i są o krok od zakończenia rywalizacji porażką (gra się do trzech zwycięstw.)
WKK musi wygrać dwa najbliższe mecze we własnej hali, żeby przedłużyć swoje szanse na zdobycie mistrzostwa pierwszej ligi. Trzecie spotkanie serii rozegrane zostanie w sobotę o godz. 20.00, a ewentualny czwarty mecz w niedzielę o godz. 18.00.
W klubie z pewnością liczą na podniesienie się po bolesnych porażkach w dwóch pierwszych meczach finału. W pierwszym beniaminek pierwszej ligi poległ aż 56:89, a w drugim był o krok o zwycięstwa i przegrał tylko 79:81. Tak naprawdę nie wiadomo, który z tych wyników boli bardziej.
– W pierwszym meczu byliśmy zmęczeni po długiej, pięciomeczowej serii ze Startem Lublin. Prawda jest jednak taka, że w play-off rozmiary porażki nie mają znaczenia – mówił po pierwszych dwóch spotkaniach trener WKK Paweł Turkiewicz.
Odrodzenie we Wrocławiu?
Szkoleniowiec, który ma na swoim koncie m.in. wicemistrzostwo Polski wywalczone z PGE Turowem Zgorzelec, nie ukrywa także, że liczy na odrodzenie się i regenerację swoich zawodników w meczach we Wrocławiu.
O koncentrację będzie jednak bardzo ciężko, bowiem wygrana w finale to tylko prestiż. Nie gwarantuje awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Polski Związek Koszykówki zaprosił już bowiem do gry w Tauron Basket Lidze kilka zespołów, w tym m.in. Start Lublin, który zaproszenie przyjął.
Ciężko się więc spodziewać, że WKK jako drugi wrocławski zespół już w przyszłym sezonie zagra w ekstraklasie. Taka sytuacja jest niewątpliwą stratą dla Wrocławia, który mógłby tradycją nawiązywać do wielkich pojedynków sprzed lat, kiedy to w mieście toczyła się rywalizacja pomiędzy Śląskiem i Gwardią.
SR/mic
